"Starym" zwyczajem rano zaraz po przebudzeniu była marchewkowa babeczka ze świeczkami, sto lat, balony nad łóżkiem i prezenty!
Cudownie jest widzieć minę swojego dziecka jak rozdziera papier i uśmiecha się widząc naklejki w kotki i słonika :) niby drobiazg a cieszy bardzo.
Popołudniu zawitali goście.
Był pyszny tort, który zrobiła Babcia, masa pięknych prezentów i dobra zabawa...tak dobra, że Jula po dmuchaniu świeczek odpadła na moich rękach....przeniosłam ja do sypialni i młoda spała chyba ze dwie godziny :)
Bo Julka wszystko robi po swojemu.
Wszystko sama.
Wszystko tak jak to ONA chce.
Przyznam, że bywa to męczące... ale dzięki temu mam samodzielną córkę.
Sama się ubiera, sama je, sama się myje, sama wchodzi do fotelika samochodowego ...WSZYSTKO sama! :)
Jest do tego uparta... nie ma z nią łatwo :)
Czasem wielka z niej męczybułka...jest głośna i całą sobą przeżywa niepowodzenia, czy po prostu zły dzień.
Najlepszym łącznikiem między mną a Julką jest Olek...ja swoje, Jula swoje, sytuacja napięta i nagle zjawia się on... i wszystko staje się proste.
Do tego Julka to niesamowita gaduła, mówi bardzo dużo, dyskutuje, śpiewa piosenki :)
Żłobek to już nie problem, bierze lalkę pod pachę i idzie do dzieci.
Uwielbia swoją tiulową sukienkę, nie potrafi w niej chodzić...jak ma ją na sobie tylko biega :)
Nienawidzi jak dotykam jej włosów...ma całe pudełeczko spinek i opasek, które tylko się kurzą...z ciekawostek- kitkę może jej zrobić tylko jedna Pani ze żłobka, albo wujek Wojtek...nikt inny.
No jest wyjątkowa ta nasza córka...
Julciku! Sto lat kochanie! Dużo zdrówka i niech uśmiech nie znika z Twojej buźki!
Ps.Olga! Dzięki za sukienkę! Jest piękna!